Syndrom metropolii występuje u prawie każdej osoby mieszkającej w dużym mieście. W niektórych jest bardziej wyrażony, w innych jest mniej, ale stwierdzenie, że wcale nie istnieje, to przede wszystkim oszukiwanie siebie. Eksperci twierdzą, że życie w tych samych „pudłach”, które są najbardziej skoncentrowane w sypialniach, jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia psychicznego człowieka.
Statystyki pokazują, że ponad 90% mieszkańców dużych miast mieszka w nich tylko dwa lub trzy pokolenia. Ich przodkowie istnieli w zupełnie innych warunkach, najczęściej żyli na ziemi i prowadzili własną gospodarkę. Styl życia takich ludzi był diametralnie różny od stylu, jaki obecnie mają ich potomkowie. Ludzie wstawali wcześnie, spędzali dużo czasu w powietrzu i byli w ciągłym ruchu.
Gdy tylko prąd pojawił się na wsi, wszystko się zmieniło. Jeśli wcześniej nie można było pracować w nocy, to w świetle żarówki stało się to nawykiem i naturalne. Stopniowo produkcja i przemysł zwiększały swoją siłę, miasta zaczęły się rozwijać, a ludzie powoli zaczęli przekształcać się w jednostkę społeczną. Przeprowadzka do dużego miasta pociągnęła za sobą całkowitą zmianę w życiu. Była agresja, depresja, ciągłe zmęczenie i poczucie samotności.